Kilka słów o mnie
O mnie
Moja historia
Kiedyś „od zawsze” uważałam się za antytalencie plastyczne. Jako nastolatka marzyłam o studiowaniu architektury wnętrz, ale totalny brak wiary w to, że mogłabym się nauczyć rysować i malować sprawił, że porzuciłam ten pomysł na rzecz pragmatycznych studiów w dziedzinie ekonomii i informatyki.
Przez wiele lat pracowałam w korporacji, w dziale IT, na co dzień rozmawiałam z programistami o systemach, o procesach, robiłam tabelki, dokumenty, dostawałam setki mejli i wysiadywałam przy komputerze po 8 a nawet 10 godzin dziennie, często przez wiele godzin na słuchawkach telefonu, przeskakując z jednego spotkania na drugie. Nie była to wcale zła korporacja – nie z tych, które podobno „wysysają duszę”. Uważam że praca, którą miałam była pod wieloma względami super – ciekawa, rozwijająca, w miłym gronie oraz satysfakcjonująca finansowo.
Ale jak to w życiu często bywa… ja w głębi siebie czułam ŻE TO NIE JEST TO!
Właściwie już na studiach czułam, że nie jestem typową studentką SGH, która marzy o chodzeniu w garsonkach, karierze i byciu na topie korporacyjnej drabinki. Mówiłam wtedy wszystkim, że ja to nigdy nie pójdę do korpo!
No ale… życie spłatało mi figla, bo okazało się po studiach, że do małej firmy nikt mnie nie chciał zatrudnić! Korporacja natomiast szeroko wyciągała ramiona i kusiła zagranicznymi podróżami, biurem w samym centrum Warszawy i innymi benefitami…
I tak pomyślałam sobie: „wpadnę tam na 2 lata, zaoszczędzę trochę kasy, a potem rzucę to i pojadę zwiedzać świat”
A zostałam na etacie… w tej samej firmie… 11 lat
I długo to trwało, zanim zdobyłam się na odwagę, aby ruszyć własną drogą.
Szukałam, czytałam, słuchałam ludzi „którym się udało”, robiłam różne szkolenia, próbowałam nowych rzeczy, pracowałam z coachem, przez jakiś czas rozwijałam wraz ze wspólnikiem własną firmę po godzinach , robiłam kurs na konsultantkę feng shui, myślałam o nauczaniu jogi, a nawet zapisałam się na szkolenie z tradingu (no to już był pełen odlot – ja i giełda?! )
Żadna z tych rzeczy jednak nie rozwiązywała podstawowego problemu – jak zdobyć się na odwagę i spróbować robić coś innego, pójść w nieznane? Odpuścić kontrolę i poczucie „bezpieczeństwa”, które dawała stała pensja na etacie? Niezależnie od tego, ile pieniędzy udało mi się zaoszczędzić, to nie było wystarczające, aby lęk odpuścił. Poza tym moja praca wcale nie była taka zła! Była ok! Ale czułam brak… i nie wiedziałam, co zrobić, żeby wreszcie odkryć, która droga jest dla mnie i jak na nią wkroczyć…
Kiedy wylądowałam na warsztatach Vedic Art latem 2020 r. w ogóle nie wiedziałam, co mnie czeka. Po prostu chciałam sobie pomalować, zobaczyć czy mi się to spodoba. A trzeba w tym miejscu podkreślić, że zawsze należałam do osób, które uważały siebie za totalne antytalencie plastyczne!!!
Dlatego też nikomu nawet nie powiedziałam, że jadę malować. Uznałam wtedy, że jak nic ciekawego z tego nie wyjdzie, przynajmniej nie będę musiała nikomu nic tłumaczyć ani pokazywać.
No i stało się! Kurs Vedic Art okazał się prawdziwym źródłem cudów! Samo doświadczenie, to, co działo się w ciągu tych 4 dni, jest trudne do opisania, ale jedno Wam powiem. Każdego ranka wstawałam podekscytowana, aby wrócić do moich obrazów i malować dalej.
Z ciekawością. Z radością. Na pełnym luzie. A wieczorem padałam wykończona zaraz po kolacji, aby odsypiać – tyle się działo! Tyle było emocji i płynącej niesamowitej energii podczas tych 4 dni warsztatów, że moje ciało potrzebowało kosmicznych ilości snu, jedzenia i kawy przez cały ten czas, aby uzupełniać zasoby.
Po powrocie do domu rozłożyłam wszystkie moje obrazy w moim małym mieszkaniu no i… się zaczęło.
Jeszcze tego samego dnia zapadła pierwsza decyzja. Od razu! (To z kategorii tych osobistych, o których publicznie nie opowiadam )
Potem, w poniedziałek, po powrocie do pracy przyklepałam zmianę stanowiska. Miałam już wstępnie nagraną bardzo fajną, ambitną rolę w obszarze digital marketingu (w IT to jest bardzo „cool” ) i wtedy powiedziałam „tak, biorę to”. Perspektywa ciekawej pracy z działem marketingu, nowych znajomości, awansu, podwyżki itepe skusiła mnie, choć wciąż wiedziałam, że to nie jest jeszcze mój „dream job”.
Ale zdecydowałam, że idę w to, bo chcę zmiany. Po czym zaplanowałam sobie od razu 3 tygodniowy urlop, aby naładować baterie przed nowym wyzwaniem.
Na tym urlopie naprawdę dużo się działo, czułam w sobie i rozsiewałam dookoła pozytywną energię i wszystkim opowiadałam o tym, jak świetny i transformujący jest kurs Vedic Art i mówiłam, żeby też na niego pojechali. Moje poczucie własnej wartości i wiara w siebie skoczyły – dosłownie poszybowały w kosmos .
Moje obrazy praktycznie od razu “pokazałam ludziom” – i zadziwiające jest to, jak szybko udało mi się pozbyć wewnętrznego krytyka i po prostu pokazać to, co namalowałam, bez lęku przed oceną, czy tym, że komuś się to może nie podobać. Nie podoba się? Trudno, ważne, że mi się podoba i będę robić to, co chcę.
A najważniejsze jest to, co się zadziało zaraz po moim powrocie z tego urlopu.
Po powrocie do pracy, umówiłam się na spotkanie z moim szefem,
Zdzwoniliśmy się następnego dnia.
I dokładnie po 11 latach w firmie, 11 sierpnia o godzinie 11:11 powiedziałam mu, że odchodzę z pracy.
I kiedy usłyszałam pytanie
– „a co będziesz teraz robić?”
a potem swoją własną odpowiedź na nie
– „jeszcze nie wiem, ale chcę to sprawdzić”
to wtedy POCZUŁAM, ŻE ŻYJĘ.
Krew zaczęła szybko krążyć w żyłach, serce zabiło mocniej, a mnie przepełniła ekscytacja i radość.
Bo postanowiłam nie czekać już ani dnia dłużej na to, aby iść za głosem serca.
Zobaczyłam, jak łatwo – dzięki Vedic Art – było mi odpuścić kontrolę i pójść z zaufaniem w nieznane.
I zaczęłam próbować różnych dróg (taak! na mojej liście pomysłów było nie tylko Vedic Art, ale też feng shui, joga, home staging i nie tylko),
A dzisiaj jestem tutaj – jako szczęśliwa Nauczycielka Vedic Art.
Po kursie Vedic Art zadziało się też wiele innych, dużych rzeczy w moim życiu, ale o nich opowiem Ci… na warsztatach jeśli dołączysz do mnie kiedyś… tak o! pomalować
PS. Potem jeszcze czekało mnie jeszcze wytłumaczenie się przed nowym szefem zespołu IT digital marketingu, do którego miałam dołączyć za tydzień
Zadzwoniłam do niego kolejnego dnia i nie wiedziałam za bardzo, jak się wytłumaczyć (bo to nie było wcale racjonalne), więc powiedziałam tylko:
– „wiesz, nie umiem Ci tego wytłumaczyć, przepraszam za zamieszanie, ale tego właśnie chce moje serce”
Zrozumiał :)
Dzisiaj jestem certyfikowaną nauczycielką Vedic Art I i II stopnia, maluję obrazy i prowadzę kursy Vedic Art.
Każdy poranek zaczynam od czasu dla siebie, od jogi, medytacji, tańca, pisania, oddechów, mantr i tym podobnych różnych praktyk wspierających spokój i kontakt ze sobą. Z roku na rok czuję, jak jestem coraz bliżej pełni swojej kobiecości, bliżej natury, żyjąc w autentyczności i prawdziwej wolności.
Rozwój świadomości, praktyki duchowe i pogłębianie kontaktu z intuicją są w moim życiu bardzo ważne.
Żyję spokojnie, naprawdę w rytmie SLOW, w zgodzie ze sobą i z wdzięcznością za każdy dzień.
W odpowiedzi na różne przeszkody i życiowe niespodzianki wyciągam z nich refleksje i mówię “to jest lekcja” albo “widocznie tak miało być!” – z wdzięcznością, bo wiem, że Opatrzność czuwa nade mną i chroni mnie, podsuwając same najlepsze drogi do wyboru, po których kroczę z zaufaniem.
Znajomi mówią o mnie, że jestem kolorowa, inspirująca, radosna i rozsiewam pozytywną energię :)
A Ty? Jaką masz historię?
Czy czujesz, że to, w czym jesteś dzisiaj „TO NIE JEST TO”?
Mam nadzieję, że i ja Ciebie poznam na jednym z kursów Vedic Art w Leśnym Atelier.
Zapraszam Cię serdecznie!