Dla kogo są warsztaty Vedic Art?
Często znajomi pytają się mnie: „Celina, kto przyjeżdża na Twoje warsztaty? „Odpowiadam: „Wiesz co, nie ma reguły, to są tak różnorodne osoby! Są ludzie pracujący w firmach i przedsiębiorcy, są osoby zajmujące się sztuką i ścisłe umysły, starsi i młodsi, kobiety i mężczyźni, lecz wszyscy mają jedną wspólną cechę: SĄ MOCNO ZAANGAŻOWANI W SWÓJ ROZWÓJ, rozwijają się i szukają metod, które ich wesprą na tej drodze. I czasami ktoś dopyta, a co to właściwie znaczy, że oni się rozwijają?
No właśnie!
Filozofia wedyjska zakłada, że najważniejszym celem naszego życia tu na ziemi jest rozwój. Według mnie, idąc dalej, celem tego celu jest to, żeby po prostu być szczęśliwym. Kiedy się rozwijamy – poznajemy instrukcję obsługi siebie i życia, a jako efekt tego procesu, mamy w sobie coraz więcej szczęścia, spokoju i radości i po prostu jest nam ŁATWIEJ. Zaobserwowałam też to – na sobie i na innych, że dopóki nie zaczniemy świadomie się rozwijać i brać odpowiedzialności za siebie i za swoje życie, Wszechświat będzie dawać nam irytujących nauczycieli, trudne doświadczenia, sytuacje powodujące ból, tym trudniejsze i bardziej powodujące cierpienie, dopóki nie przebudzimy się i nie zaczniemy pracy ze sobą, czyli właśnie tego ROZWOJU.
Cierpienie nie jest nieodłączną częścią życia. Jest nią tylko dopóki nie weźmiemy odpowiedzialności za siebie i nie staniemy się Twórcami własnego życia. Wtedy przestaniemy mówić, że świat jest zły i że jacyś „ONI coś nam robią” i przestaniemy szukać przyczyny wydarzeń na zewnątrz, a dostrzeżemy ją w sobie. I wtedy z pełną świadomością osobistego wpływu na swoje życie weźmiemy sprawy w swoje ręce i zaczniemy inwestować w siebie, w swój rozwój i tworzenie dla siebie szczęścia.
DYGRESJA -> Pisząc te słowa, zdałam sobie właśnie sprawę, że napisano już o tym milion książek, artykułów i postów. Ja wiem już, że nikomu nie pomogę, jeśli on sam nie poczuje, że tego potrzebuje. Nie sprawię, że ktoś się „zmieni” czy „przebudzi”, ani nie przekażę wiedzy o tym, jak przekroczyć to cierpienie, dopóki KTOŚ SAM nie doświadczy tego kryzysu na własnej skórze i sam nie podejmie decyzji o zmianie. I to jest ok. Tak ma być. Bo kryzysy i doświadczenia są nam wszystkim bardzo potrzebne, są częścią drogi. Dobra wiadomość jest taka, że potem jest już coraz łatwiej i może być szczęśliwie, lekko i przyjemnie!
Ja kiedyś, zanim się przebudziłam do życia i zaczęłam mój świadomy rozwój, myślałam, że wszystko jest okej i że przecież JAAAA nie potrzebuję żadnych metod, psychologów ani terapii. Na zewnątrz też wszystko było cacy, ale w środku mnie zionęła czarna dziura…
Aż przyszedł wreszcie ten kryzys, za który dzisiaj jestem ogromnie wdzięczna.
Najczęściej rozwój zaczyna się wtedy, gdy już w tym kryzysie właśnie, w jakiejś mega trudnej sytuacji, roztrzaskamy się o ścianę, i zobaczymy, że już nie ma innego wyjścia, jak tylko zmienić podejście do życia i skonfrontować się ze sobą. Z tym, co sami ściągamy na siebie. Zrozumieć, skąd to się bierze. I wybrać nowe życie, jeszcze raz, świadomie. Poprosić o pomoc. Spróbować poskromić swoje ego Poszukać wspierających książek, metod, narzędzi, terapeuty itp.
I wtedy zaczyna się coś pięknego – kiedy sami się na to otworzymy – spotykamy na swojej drodze właściwe osoby, które wyciągają nas (czasami za uszy), do nieba, do światła, do lekkości…
Vedic Art jest wspaniałym narzędziem, które przywraca nam moc sprawczą w życiu. Uświadamia nam, że wszystko zależy tylko od nas, od naszych decyzji i przywraca zdolność tworzenia, kreowania własnego życia.
Ta metoda uświadamia nam również to, że aby móc się rozwijać, potrzebujemy na to stworzyć sobie PRZESTRZEŃ. To może być minuta autorefleksji albo tygodniowy wyjazd, nieważne, ważne jest, aby robić to, co na nas działa.
Kiedy zdajemy sobie sprawę z potrzeby stworzenia przestrzeni tylko dla siebie, przestajemy czekać, aż ona nam spadnie z nieba, może się „coś zwolni” albo poluzuje się napięty grafik.
Sami zaczynamy działać i robić sobie tą przestrzeń: na spacer, na lepsze odżywianie się, na ruch, medytację, warsztaty i autorefleksję. Widzimy, że nikt nam nic nie da, dopóki najpierw sami sobie tego nie damy. I widzimy też, jak bardzo inwestowanie w siebie ZWRACA się po tysiąckroć. Ja mam kilka takich swoich ulubionych narzędzi, które stosuję regularnie, ale o nich będzie innym razem.
Teraz np. robiąc sobie grudzień i luty całkowicie wolne od warsztatów w Leśnym Atelier, świadomie tworzę sobie przestrzeń na inne warsztaty, w których sama chcę wziąć udział – i na które czaję się już od roku, a dotąd ciągle kolidowały z moimi własnymi. Wyciągnęłam wnioski! Zwalniam. Tworzę przestrzeń. Pozwalam sobie na to, aby chcieć mniej, robić mniej, a po prostu być i rozwijać się, skupić się na sobie…
Zima jest czasem, który bardzo temu sprzyja i tego Wam też życzę – czy to będzie joga, malowanie, coaching, szachy, pisanie w dzienniku czy bieganie – abyście znaleźli więcej czasu na to, co ważne, na to, co lubicie i na to, co Was rozwija.
Wszystkie aktualne terminy warsztatów w Leśnym Atelier znajdziesz tutaj.