Baśń o smutnej królewnie
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami i za siedmioma lasami było sobie pewne nowoczesne i zamożne królestwo. Król i królowa mieli córkę – piękną i wesołą królewnę. Królewna mieszkała w najwyższej wieży w całym zamku, a widok z jej komnaty rozpościerał się aż po najdalsze góry i najszersze morze. Królewna lubiła tańczyć i śpiewać, pomagała starcom, karmiła sieroty i przygarniała bezdomne zwierzęta, a wszyscy ludzie czuli się dobrze w jej towarzystwie.
Kiedy królewna ukończyła 18 lat i stała się dorosła, zgodnie z tradycją rozpoczęto poszukiwania kandydata na męża dla niej. W tym celu rozgłoszono po całym królestwie, aby kawalerowie zgłaszali swoje kandydatury, przesyłając zdjęcie, list intencyjny oraz podarunek. Wybranek miał poślubić królewnę i otrzymać połowę królestwa.
Na początku królewna była bardzo podekscytowana tą inicjatywą oraz faktem, że ma ogromny wybór spośród kandydatów. Po jakimś czasie jednak, kiedy pluszowe misie przestały mieścić się w jej komnacie, sięgając sufitu, a zdjęcia kandytatów leżały w stosach na wszystkich parapetach, zasłaniając piękny widok z okien, królewnę rozbolała głowa i zaczęła chorować.
Jej cera zrobiła się szara, bardzo schudła, wypadły jej włosy na skroniach, a oczy przestały błyszczeć swoim zwyczajowym blaskiem. Przestała tańczyć, śpiewać i spotykać się z koleżankami. Cały dzień zajmowała się oglądaniem Netflixa, kolorowankami i czytaniem bajek. Przestała jej się podobać ta dorosłość i powróciła sobie do beztroskiej krainy dzieciństwa. Jednak dziecięca radość nigdy już nie gościła w jej sercu, które było smutne i zagubione.
Król zatroskany wciąż pogarszającym się stanem córki posłał po najlepszych medyków w kraju. Królowa rozkazała naszykować zdrowotne nalewki i ziołowe mikstury według prastarych receptur i 7 razy dziennie poiła królewnę naparami. A poddani w całym królestwie, zmartwieni chorobą swojej ukochanej Królewny przysyłali jej wciąż nowe bajki do czytania, aby ją pocieszyć.
Lekarze przybywali każdego dnia, niektórzy mieli skomplikowaną aparaturę medyczną, inni mieli magiczne eliksiry, a jeszcze inni cudowne ręce, które leczą, lecz nikomu jednak nie udało się powstrzymać choroby. Królewna była coraz słabsza, nigdy się nie uśmiechała i traciła nadzieję na powrót do normalnego życia. Całe dnie spędzała sama w swojej wieży. Zaprzestano przyjmowania nowych kandydatur, a w królestwie nastała pełna niepokoju Cisza.
Pewnego razu w okolicy zawitał na polowanie królewicz z sąsiedniego królestwa. Usłyszał historię o smutnej Królewnie i postanowił odwiedzić ją w jej wieży w zamku.
Królewna już była bardzo chora, całe dnie leżała w łóżku i tylko spała. Królewicz usiadł obok jej łóżka i ujął jej dłoń. Wyłączył swoją komórkę i tak siedział, i czekał.
Minął jeden dzień, nic się nie zmieniło. Minął drugi, ale wciąż nie wydarzyło się nic nowego. Królewicz jednak był cierpliwym i spokojnym człowiekiem i nie poddawał się. Trzeciego dnia królewnie wróciły rumieńce na twarzy. Czwartego dnia odwzajemniła uścisk dłoni. Piątego dnia otworzyła oczy. Szóstego dnia uśmiechnęła się.
A siódmego dnia powiedziała:
- Kim jesteś dobry człowieku?
- Jestem Królewiczem z sąsiedniego królestwa, akurat byłem w okolicy. Kiedy usłyszałem o Twojej chorobie, przybyłem Cię odwiedzić i wesprzeć.
- Twoja OBECNOŚĆ bardzo mi pomaga.
- Widzę to, wraca światło w Twoich oczach, radość w sercu, a życie w Twoim ciele budzi się na nowo.
I w tej chwili Królewicz podał Królewnie lusterko.
- Teraz widzę siebie. Jestem kompletna. Wcale nie potrzebuję żadnego męża, ani połowy królestwa. Chcę tańczyć i śpiewać i radośnie iść przez życie, sama jestem dla siebie wszystkim, czego potrzebuję. Królewiczu, najmądrzejsi lekarze z całego królestwa przez ostatnie lata nie mogli zaradzić mojej chorobie, a Ty wyleczyłeś mnie w ciągu tygodnia. Dziękuję Ci. Jak mogę Ci się odwdzięczyć?
- Nic od Ciebie nie chcę. I ja czuję, że Twoja obecność dała mi dużo dobrego. Przez 7 dni siedziałem tutaj z Tobą w ciszy, bez telefonu i miałem czas na to, aby przemyśleć całe swoje życie. I ja Tobie dziękuję. Bądź zdrowa! Żegnaj!
I tak Królewicz odjechał do swojego Królestwa, a Królewna wstała z łóżka i zaczęła znowu cieszyć się życiem.
Jakiś czas później na zamek przybyła Wędrowna Trupa Artystyczna i co wieczór przez siedem dni artyści występowali na dziedzińcu. Tańczyli, śpiewali, malowali, deklamowali poezję i wystawiali sztuki. Królewna była tak zachwycona ich przedstawieniami, że zapytała, czy może do nich dołączyć, aby tańczyć i śpiewać na prawdziwej scenie? Odbył się mały casting oraz krótka narada i po namyśle Trupa zdecydowała się przyjąć Królewnę do swojego Artystycznego grona.
Następnego dnia Królewna spakowała swoje rzeczy osobiste w jedenaście różowych walizek, które ledwo zmieściły się do autobusu Wędrownej Trupy Artystycznej. Kolejnego dnia o świcie przygotowano dla Królewny dużo zielonej herbaty w termosach oraz kanapki z tofu na drogę i pojechała wraz z Trupą w nieznane, aby tańczyć, śpiewać i radośnie zwiedzać świat. Odbyła wiele ciekawych przygód i poznała całą masę interesujących ludzi.
I tak o Królewna żyła sobie długo i szczęśliwie.
Fot. Dalila Dalprat
Wszystkie aktualne terminy warsztatów w Leśnym Atelier znajdziesz tutaj.